Dyktando Wrzesińskie coraz trudniejsze

(3 głosów, średnia ocena: 3.67 na 5)

ando_105

     10 listopada już po raz piętnasty zjechały do Wrześni z całej Polski osoby, których pasją jest pisanie dyktand. W tym roku było ich 80. Wrzesińskie dyktando zdobyło już sobie uznanie, a teksty przygotowywane od kilku lat przez Sebastiana Surendrę oprócz dowcipnej treści cechuje także wysoki stopień trudności. Nie inaczej było także w tym roku. (Tekst tegorocznego dyktanda zamieszczamy na końcu.)

ando_037ando_020ando_039ando_046ando_036ando_040ando_026ando_021ando_045ando_052

     W sali Wrzesińskiego Ośrodka Kultury, gdzie przeprowadzono dyktando, organizowane od początku przez Stowarzyszenie Twórczości Teatralnej „AKT”, działające przy SSP nr 6 we Wrześni, zjawili się zarówno wierni uczestnicy, biorący w nim udział od lat, jak i młodzi adepci borykania się z ortografią.

ando_100

     W kategorii otwartej zwyciężył podobnie jak w ubiegłym roku Aleksander Meresiński z Kielc, który popełnił 6 błędów ortograficznych i dwa interpunkcyjne. Drugi był Tomasz Malarz z Krakowa (14 błędów ortograficznych), a trzeci Łukasz Szempliński z Ostromecka (16 błędów ortograficznych).

ando_085ando_090

     W kategorii Wrześnianin pierwsze miejsce zdobył Dziennikarz Wiadomości Wrzesińskich – Marek Urbaniak (24 błędy), druga była Wiktoria Kosmowska (35 błędów), a trzecia Klara Skrzypczyk (39 błędów ortograficznych).

ando_082ando_083

     W najmłodszej kategorii: Uczeń pierwsze miejsce przypadło Jakubowi Andrzejczakowi (47 błędów ortograficznych) z Zespołu Szkół w Nowy Folwarku. Tyle samo błędów ortograficznych, ale dodatkowo dwa interpunkcyjne zrobiła Maria Stefaniak z Liceum Ogólnokształcącego im. H. Sienkiewicza we Wrześni, a trzecia była Milena Kwiatkowska z Zespołu Szkół Politechnicznych, z dorobkiem 49 błędów.

ando_070

ando_077ando_066

     Wyniki ogłoszone zostały po prelekcji dyrektora Muzeum Regionalnego we Wrześni Sebastiana Mazurkiewicza, który zaprezentował uczestnikom najstarszy polski film, tematyką nawiązujący do strajku dzieci wrzesińskich, odnaleziony po latach oraz po interesującym spotkaniu z profesorami Jerzym Bralczykiem i Andrzejem Markowskim, którzy przybyli do Wrześni promując swoją nową książkę.

ando_096

     Profesor Jerzy Bralczyk wręczając nagrodę Aleksandrowi Meresińskiemu, który zrobił najmniej błędów, życzył mu przewrotnie, aby w przyszłym roku był jeszcze lepszy i zrobił ich… jeszcze więcej.

ando_107

      Była także możliwość zakupienia książki naszych gości oraz zdobycia ich autografów i uzyskania dedykacji.

 

Psychiczny ekshibicjonizm czy matczyna duma?

   Nie tylko pięćsetzłotowy banknot sprawił, że wokoło widać więcej dzieci. Różnej maści celebryci upubliczniają zdjęcia swoich pociech z uczenia ich savoir-vivre’u przy obiadokolacji, jak i z miniwyprawy do Skórcza w Borach Tucholskich.

    Prym w tym wiedzie żona nie żadnego wątłusza, beksy-lali, ale piłkarza, dla którego ustrzelenie hat tricka jest proste jak napisanie licencjatu o sobie samym. Ta eksmistrzyni kumite, dla niektórych alfa i omega choćby w dziedzinie fitnessu, non stop zamieszcza wiele fotografii córki. Podoba się to hołdującej metodzie Montessori i postmannheimowskiej socjologii wiedzy chemiczce z Hażlacha, walczącej z cellulitem, halitozą i haluksami posiadaczce puśliska, która sądzi, że każdy rodzic chciałby to robić, ale nie każdego chce się oglądać. Nadobecność w mass mediach popiera też zamieszkujący Swornegacie niedoszły zdobywca Chopoka, który odkąd gangsta rap zamienił na zespół discopolowy, lata nie Wizz Airem do Edynburga, ale na pokładzie rejsowego samolotu do Abu Zabi popija goldwassera
i alasz, zagadując pewną hażankę w bluzce w kolorze lapis-lazuli.

    Przebywający nad Rurzycą wielbiciel „Płonących ścieżek” Hołuja, widząc na Stadionie Narodowym pozującą raz po raz do selfie celebrytkę, rzecze za to z przekąsem:
„A któż to, nie mając kuku na muniu, zostawia dwuipółmiesięczną córuchnę, taką tyci-tyci, może nie samopas, ale pod opieką li tylko babysitterki?”. Zaparzająca co dzień yerba mate zosia samosia z Dzierzążni, planująca wojaż do Szczawna-Zdroju śladami Gerharta Hauptmanna, uważa, że takie tabloidowe kurioza to nie ple-ple, gadka szmatka ani nudy na pudy, ale dezinformacja mająca odciągnąć uwagę Polaków od pseudoreformy sądownictwa. Ta ubóstwiająca balejaże i hirudoterapię narzeczona ekspezetpeerowca gorszego sortu sądzi bowiem, że spychanie Polski w niedemokratyczne chęchy to nie strachy na Lachy, ale smutna rzeczywistość.

    Inżynier z Hażlacha, przed którym kipi-kasza nie ma tajemnic, mówiący ex cathedra
o jagodach goji, Gogłuskiej-Jerzynie i kairskiej mahale, gotując bulgur z bakłażanem, skonstatował, że media o jedne niby-gwiazdy dbają jak o jajo Fabergé, nie szczędząc im ochów i achów, a na innych jest huzia na Józia. Ornitolog amator z Nieżywięcia, o fryzurze
à la Rutger Hauer, hiperfan anchois i Hładki-Wajwódowej, wiedzący co nieco i o chorobie Alzheimera, i o rodzie Borzobohatych, uważa zaś, że muzyką dla serca są trele-morele jemiołuszek, a nie fałszywe nuty celebryctwa.

    Abstrahując jednakże od show-biznesu: czyż wszystko, co prywatne, ma stać się publiczne?

 

Copyright © 2004 - 2012 Samorządowa Szkoła Podstawowa nr 6 im. Jana Pawła II we Wrześni.